Rajd wakacyjny po Ziemi Świętokrzyskiej: dzień 9 i 10

Trasa: Bodzentyn - Święta Katarzyna - Łysica - Wilków - Cedzyna - Kielce - Szczecin

Rankiem zjedliśmy śniadanie, przymocowaliśmy bagaże do rowerów i raźno wyjechaliśmy w ostatni etap naszego rajdu, zmierzając do Kielc. Trasa prowadziła przez Świętokrzyski Park Narodowy. W Świętej Katarzynie zwiedziliśmy Muzeum Minerałów i Skamieniałości - bardzo je polecamy! Podziwialiśmy piękno skarbów Ziemi Świętokrzyskiej, w tym unikatowe na skalę światową krzemienie pasiaste. Mieliśmy również przyjemność uczestniczyć w pokazie obróbki szlifierskiej kamieni.

A tak wyglądały skarby świętokrzyskie, które oglądaliśmy w Muzeum Minerałów i Skamieniałości - Galeria Tajemnice Klejnotów podczas naszego rajdu wakacyjnego!

Kolejnym punktem wycieczki była wspinaczka na Łysicę. Gołoborza stanowiły niemałe wyzwanie, ale ostatecznie wdrapaliśmy się na sam szczyt. Według podań ludowych to właśnie tu odbywały się sabaty czarownic...

Po takim wysiłku należało nam się solidne drugie śniadanie! W Leszczynach załapaliśmy się na odpust w kościele św. Jacka. Niespotykaną atrakcją były dla nas domowe lody nakładane prosto z... kanki. Takiego smaku nie da się kupić w żadnym sklepie!

Następnie ruszyliśmy szlakiem rowerowym, na którym napotkaliśmy miejscowość o nazwie łudząco podobnej do naszej rodzimej Cedyni - Cedzynę. Odpoczęliśmy nad Zalewem Cedzyna i pojechaliśmy prosto do Kielc, celu naszej podróży.

Trzeba przyznać, że Kielce to bardzo urokliwe miasteczko. Gdy robiliśmy rekonesans, gdzie można dobrze zjeść, tubylcy skierowali nas do restauracji Ale Szama. Mieli rację, było przepysznie! Ostatnie chwile w Kielcach wykorzystaliśmy na zwiedzanie. Później zostało nam już tylko czekanie na pociąg, który odjeżdżał po 2 w nocy...

W drodze powrotnej praktykowaliśmy pociągową jogę. Tylko u nas znajdziecie porady, jak przedrzemać na kawałku podłogi z głową kilka centymetrów od zębatki Twojego roweru! Wersja kolorowa, z demonstracją w wykonaniu cyklistów z Cedyńskiego Klubu Rowerowego, dostępna jest na końcu albumu.

W takich warunkach dojechaliśmy do Szczecina. Tam czekał już na nas nasz kolega Irek. Uznaliśmy, że nie wytrzymamy już więcej jazdy pociągiem! Pozbierał nas oraz nasze rowery i do domów dojechaliśmy już w ludzkich warunkach... Dziękujemy, Wybawicielu!

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć!