Rankiem udało nam się załapać na targ, który odbywa się na rynku tylko w wyznaczone dni. W naszych okolicach już się takich nie spotyka! Po śniadaniu naszym celem była Góra Trzech Krzyży - wdrapaliśmy się na sam szczyt i podziwialiśmy panoramę oraz ruiny zamku.
Na dalsze zwiedzanie wybraliśmy się... meleksem. Ktoś by mógł nam zarzucić, że to leniwy sposób zwiedzania, zwłaszcza że mamy rowery, ale my byliśmy zachwyceni. Nasz przewodnik był rodowitym mieszkańcem Kazimierza i uraczył nas historiami, których nie znajdzie się w zwykłej broszurze turystycznej!
Niemałą atrakcją był dla nas spacer po Wąwozie Korzeniowym oraz wizyta w staropolskiej, zabytkowej chacie. Po wycieczce zakupiliśmy lokalnie wypiekanego kogucika kazimierskiego i zjedliśmy go ze smakiem. Z żalem żegnaliśmy Kazimierz - jest to miasteczko, które zdecydowanie warto zwiedzić przynajmniej raz w życiu!
Dalsza droga do Nałęczowa okazała się wymagająca przez panujący upał - dla niektórych aż za bardzo. Jednak nawet najtrudniejszy kryzys udało nam się zażegnać, w końcu my nikogo nie zostawiamy w trasie! Prawdziwe załamanie dopadło nas dopiero w Wąwolnicy, albowiem jeden z rowerów doznał poważnej awarii koła. Naprawianie usterki zajęło nam trochę czasu...
Pierwszym miejscem, jakie zwiedziliśmy w Nałęczowie, była Palmiarnia - Pijalnia wody mineralnej oraz Pijalnia Czekolady Wedel. Później udaliśmy się na poszukiwania noclegów.
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć na naszym Facebooku!