Rajd wakacyjny 2024: dzień 2

 

Dzień drugi zaczął się pobudką o godz. 6:30. Zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy swoje rowery do podróży. Pożegnaliśmy panią Iwonkę, która podzieliła się z nami ciekawostkami o historii pałacu i kościoła. 

Pałac jest własnością prywatną i mogliśmy przyjrzeć mu się tylko z daleka. Natomiast Kościół p.w. Teresy Ledóchowskiej zbudowany został w 1689 roku. W krypcie kościoła zachowało się 20 trumien ze zmumifikowanymi szczątkami przedstawicieli rodu Glassenappów. Niestety nie można było wejść do środka. 

Po zaopatrzeniu się w napoje ruszyliśmy w trasę. Już po kilku kilometrach okazało się, że trwają prace remontowe drogi. Pokonanie tych odcinków było trudne, rekompensowały nam za to wspaniałe widoki.

Kiedy minęliśmy wszystkie przeszkody i powitał nas gładki asfalt, okazało się, że nasza komandorka ma poważną awarię roweru. Na wybojach przecięła i oponę, i dętkę. Mieliśmy przymusową przerwę, ale nikt nie narzekał. Była za to okazja do zrobienia zdjęć plenerowych, ucięcia sobie drzemki lub zjedzenia słodkości.

Po uporaniu się z awarią dojechaliśmy do Barwic, miejscowości wzmiankowanej już w 1286 roku jako wieś zarządzana przez Zakon Templariuszy. Zwiedziliśmy Kościół p.w. św. Stefana i zrobiliśmy zdjęcie przy kamieniu upamiętniającym 70. rocznicę odzyskania niepodległości Polski. 

Następnie zboczyliśmy trochę z trasy, żeby dojechać do Uradza. Znajduje się tam Muzeum Humoru i Absurdu. Muzeum przedstawia eksponaty z czasów PRL-u. Dla niektórych z nas jest to dzieciństwo i młodość, dla młodszych - historia. 

W dwóch halach zgromadzono rzeczy codziennego użytku, zdjęcia, plakaty, dokumenty, pojazdy. Była szafa nagrywająca pochwały dla prezesa. Niestety, wśród nas nie znalazł się Jarząbek o talencie wokalnym.

W autokarze umiejscowiono małe kino. Wygodnie siedząc udaliśmy się w trasę wspomnień. Wyświetlane były urywki kultowych komedii z czasów PRL-u. Żal było wysiadać. Na koniec, w oddzielnej hali, czekała główna atrakcja, która wywarła na nas duże wrażenie.

We wspaniałych humorach pojechaliśmy dalej. Uśmiechy powoli znikały z naszych buzi, bo trasa nas trochę osłabiła. Często musieliśmy schodzić z rowerów i pchać je, manewrując między błotem,  kałużami lub pokonując głębokie piaski. Niebezpieczne były brukowane zjazdy, zęby głośno nam szczękały.

Dąbie to kolejna cywilizacja, do której dojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się na plaży w Dąbrowicy. Niektórzy popływali, inni napawali się ciszą i pięknymi widokami. Zdecydowanie odpoczynek był konieczny przed dalszą trasą.

Po godzinnym relaksie kontynuowaliśmy jazdę, oczywiście ciągle pod górkę, taka nagroda na koniec dnia. Jaka była radość na widok tablicy Borne Sulinowo! Po szybkich zakupach i wypakowaniu zasiedliśmy do kolacji. Wszystko smakowało, zwłaszcza, że kiełbaski i kaszankę grillował dla nas sam prezes! Po kolacji udaliśmy się na boisko i rozegraliśmy kilka rund w bule. Z zasypianiem nikt nie miał problemu.


Wszystkie zdjęcia można obejrzeć w albumie na naszym Facebooku!

Komentarze