W niedzielę wskoczyliśmy na rowery, by przetestować trasę do Zatoni Dolnej - wszak dawno tędy nie jechaliśmy... Zaczęło się całkiem dobrze. Słonko świeciło, ptaszki ćwierkały, a przepiękne widoki cieszyły oczy. Aż chciało się jechać!
Problemy zaczęły się dopiero za Krzymowem - okazało się, że droga jest dość mocno zarośnięta i ledwie przejezdna. Szkoda, bo był to całkiem dobry skrót. Przedarliśmy się przez wszelkie chaszcze bez strat w ludziach, choć przydała się i apteczka.
Później znów było pięknie, dopóki nie dotarliśmy do Doliny Miłości. Ilość komarów była wprost zatrważająca. Męska część grupy odważnie pojechała na zwiad pod stawy Adama i Ewy.
Droga powrotna okazała się prawdziwą szkołą przetrwania. Rowery zakopywały się w piachu, a motywacją do dalszego posuwania się naprzód - choćby i pieszo - były stada ogromnych komarów i much, które w moment obsiadały każdego kto przystanął. Tę trasę polecamy tylko baaardzo znudzonym rowerzystom, którzy szukają mocnych wrażeń.
Z radością witaliśmy ślady cywilizacji, a zwłaszcza asfalt. W ostatnich kilometrach towarzyszył nam ciepły, majowy deszczyk.
Gratulujemy wszystkim, którzy podjęli się wyzwania i przejechali dzisiejszą trasę, jesteście wielcy! Więcej zdjęć można obejrzeć tutaj (kliknij)tutaj (kliknij).