Przejdź do głównej zawartości

Bieszczady: dzień 1 i 2

Dziennik rowerowy. Jest godzina 4 rano, 19. lipiec 2013 roku. Na parking pod chojeńskim Intermarchè zajeżdża bus. Grupa niewyspanych, ekchem, rześkich i promiennych rowerzystów (co najwyżej z lekka ziewających) ładuje swe szanowne osoby, po czym kierowca obiera kurs na Góralice. Tam, na zakręcie, czeka kolejnych dwóch członków ekipy. Następnie bus z piskiem opon rusza do Rurki po zniecierpliwionego już prezesa. Po kilku godzinach jazdy zdenerwowany kierowca zatrzymuje się, a wycieczkowicze wysiadają przy szczecińskim dworcu, szybko maszerują na peron i sprawnie lokują się w pociągu.

I tak to się zaczęło…

Dziennik pokładowy. Jest 20. lipiec 2013 roku. W Rzeszowie blady świt. Rowerzyści postanawiają zjeść śniadanie na schodach przed dworcem. Pogoda kapryśna, ale nie przeszkadza to w zwiedzaniu miasta. Przed południem zapada decyzja, by jechać... prosto przed siebie, gdzie koła poniosą.

Obejrzyjcie zdjęcia na naszym Facebooku!

Komentarze