Przejdź do głównej zawartości

Rajd Szlakiem Latarni Morskich: dzień 2

Wstaliśmy wcześnie rano i złożyliśmy namioty. Pospiesznie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w dalszą trasę. Przejechaliśmy przez Sarbinowo, Chłopy i Mielno. W Łazach powiedziano nam, że najbardziej optymalna trasa wiedzie przez plażę aż do Dąbkowic. A my uwierzyliśmy i ochoczo ruszyliśmy ku zejściu na plażę.

Trasa zapowiadała się dość „atrakcyjnie”, aby dostać się na plażę, trzeba było przepchać rowery przez górkę piachu. To nas nie zraziło. Wybraliśmy sobie najbardziej odpowiedni moment na zwiedzanie plaży: samo południe.

Już po kilometrze na naszych skórach pojawiały się pierwsze bąble. Raźno pchaliśmy nasze obładowane sakwami rowery po grząskim piachu, a fale wesoło obmywały nasze stopy. Najciekawsze były fragmenty, gdzie plaża była upstrzona ostrymi kamykami. Nie da się opisać tego bólu. Nieliczni plażowicze spoglądali na nas z przerażeniem myśląc, iż mają pierwsze objawy udaru słonecznego. Po pięciu kilometrów trasy, która po dziś dzień śni nam się w koszmarach, dotarliśmy do zejścia na Dąbkowice. Aby przejść, musieliśmy umyć rowery w jeziorze.

Jedna z uczestniczek rajdu miała poważny wypadek, ale zeskrobaliśmy ją z asfaltu i mogła jechać dalej 😉

Jechaliśmy przez Dąbki, Żukowo Morskie, by wieczorem dotrzeć do Darłowa. Nie znaleźliśmy tam noclegu, więc ruszyliśmy dalej. Dopiero w Cisowie pewien gospodarz zgarnął nas z drogi, proponując nocleg. Byliśmy niezmiernie wdzięczni za gościnę. Wieczorem wszyscy robiliśmy okłady na spieczoną skórę i odpoczywaliśmy po dniu pełnym wrażeń. Tego dnia przejechaliśmy 49 km i przepchaliśmy rowery 5 km po plaży.

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć!

Komentarze